15 letnia uwięziówka, która wciąż fantastycznie funkcjonuje
W tym roku, zupełnie przypadkiem, ponownie zawitałam do Nowego Zglechowa. Jednak gospodarstwo już od 13 lat prowadzi syn państwa Grzegrzułków – Marcin z żoną i synami, pod skrzydłami których mocno się ono rozwinęło. I chociaż wiele się w nim zmieniło, to wzniesiona przed blisko 15 laty obora wciąż doskonale funkcjonuje, przede wszystkim dlatego, że postawiono wówczas na najnowocześniejsze rozwiązania technologiczne dla obór uwięziowych.
r e k l a m a
– Docelowo obora służyć ma wyłącznie krowom laktacyjnym, jednak dziś nie ma jeszcze pełnej obsady – poinformował Marcin Grzegrzułka. – Utrzymujemy stado bydła liczące 150 sztuk, w tym 85 krów dojnych, o średniej wydajności 10 200 kg mleka od sztuki.
Wszystkie rozwiązania doskonale sprawdzają się od lat
Obok rozbudowy obory, nie było konieczności przeprowadzania w niej większych zmian, gdyż pomimo upływu lat, wszystkie zastosowane rozwiązania doskonale się sprawdzają. Są tylko lepiej wykorzystane, a najlepszym tego przykładem może być wyjątkowo sprawna obsługa związana ze ścieleniem stanowisk. Umożliwiają ją szerokie – na 1,80 m – przyścienne korytarze gnojowe. W ubiegłym roku pan Marcin zainwestował w dużą prasę kostkującą, prasującą słomę w duże, podłużne kostki, które po przywiezieniu do obory układane są na całej długości korytarza, co wystarcza na dościelanie stanowisk przez około 3 miesiące. I co ważne, nie utrudnia to w żaden sposób komunikacji po korytarzu. Swego czasu hodowca postanowił na próbę zastosować na kilku legowiskach maty, jednak z pomysłu tego szybko zrezygnował, bowiem – jak przyznał – słoma jest zwierzętom bardziej przyjazna, legowiska są suchsze, a racice zdrowsze.
- Szeroki na blisko 3 m świetlik kalenicowy i bardzo dobra wentylacja budynku, to niewątpliwie atuty tego uwięziowego obiektu
Od początku funkcjonowania obora wyposażona jest w hydrauliczne zgarniacze obornika oraz dojarkę przewodową firmy DeLaval z 12 aparatami udojowymi (po 6 na każdą stronę). W gospodarstwie pracują też trzy maszyny od firmy Alima-Bis: wóz paszowy o pojemności 12 m3, przyczepa skorupowa o ładowności 14 ton oraz rozrzutnik obornika o ładowności 16 ton.
– Wszystkie doskonale się sprawują i pomimo że pracują w gospodarstwie od lat, są bezawaryjne. Dość powiedzieć, że wóz paszowy użytkujemy od 11 lat i jedyne co w nim wymieniłem to krzyżak, taśmę i oponę – potwierdził pan Marcin.
- Zmiana prasy na większą skróciła pracę przy ścieleniu stanowisk. Duże, podłużne kostki słomy rozkładane są dziś na korytarzu gnojowym na całej jego długości i wystarczają na dościelanie przez okres ok. 3 miesięcy
Dawka pokarmowa zadawana z wozu zbilansowana jest na produkcję około 25 litrów mleka dziennie. Wydajniejsze sztuki dokarmiane są 6 razy dziennie z ręki paszą granulowaną. W mieszanki hodowca zaopatruje się w firmie Tasomix, gdzie kupuje 3 rodzaje pasz: przeznaczoną do wozu paszowego o 15% zawartości białka, mieszanką o zawartości 22% białka i specjalną dla krów w okresie okołoporodowym.
r e k l a m a
Przy krowach utrzymywanych w systemie uwięziowym jest mniej pracy
Od dawna hodowcom marzy się zamontowanie automatycznego wózka do zadawania pasz treściwych, jednak pilniejsze potrzeby sprawiają, że inwestycja z roku na rok jest przekładana. Zresztą, dokarmianie z ręki, nawet 6 razy dziennie – jak przyznał Marcin Grzegrzułka – nie stanowi większego problemu i nie zajmuje wiele czasu. A to za sprawą jakże pomocnej i przerobionej według własnego pomysłu taczki. Po prostu w miejscu nóżek zamontowano małe kółka.
– Bez konieczności podnoszenia i opuszczania, jedną ręką pchamy taczkę, a drugą rozsypujemy paszę. Jest więc szybko i lekko – wyjaśnił hodowca, którego zapytałam, czy przy tak licznym pogłowiu nie żałuje, że nie użytkuje obiektu wolnostanowiskowego odpowiedział, że w jego opinii długowieczność krów utrzymywanych na uwięzi jest dłuższa, bowiem system ten zapewnia indywidualne podejście do każdej sztuki, lepsze wychwycenie wszelkich anomalii i szybką na nie reakcję.
– Nie narzekam też na pracochłonność uwięziówki, bowiem tak mamy zorganizowaną codzienną pracę, że obsługa zwierząt jest bardzo szybka. W czasie kiedy doimy, automatyczny zgarniacz usuwa odchody; po doju, który ma 12 aparatów zajmuje nam zaledwie godzinę, zadajemy TMR, a z zaopatrzonych w słomę korytarzy błyskawicznie dościelamy stanowiska – tłumaczył hodowca.
- Ładowarka Massey Ferguson to jedna z ostatnich inwestycji i jedna z ulubionych maszyn Mateusza Grzegrzułki
Wszystkie pasze objętościowe przechowywane są tutaj na pryzmach, co w opinii gospodarza jest nie tylko tańszym sposobem konserwacji traw, ale pozwala też na szybsze wykonanie TMR-u.
– Od lat stawiamy na duże maszyny, które pozwalają nie tylko na sprawną pracę we własnym gospodarstwie, ale również na świadczenie usług – poinformował pan Marcin, dodając, że tym sposobem są nie tylko dobrze wykorzystane, ale przynoszą dodatkowy dochód gospodarstwu, co pozwala na kolejne inwestycje. A świadczenie usług zaczęło się od zbioru zbóż Bizonem, który z czasem zastąpił nowy kombajn John Deere. Dziś Marcin Grzegrzułka użytkuje u siebie i okolicznych rolników m.in.: przyczepę do sianokiszonek o pojemności ok. 60 m3, siewnik do podsiewu traw, czy rozsiewacz przyczepiany Sulky.
- A to kolejny prosty i jakże funkcjonaly pomysł – wózek do przewożenia aparatów udojowych (a jest ich w oborze 12)
Prawie od 15 lat hodowca sam wykonuje zabiegi inseminacji (nasieniem głównie z firmy ABS i MCHiR) i jak przyznaje, to nie tylko oszczędność pieniędzy, ale i czasu, pod warunkiem, że stado przebywa w oborze uwięziowej.
– Gdybym musiał wychwycić wszystkie „ustawione” hormonalnie krowy w rui w oborze bezuwięziowej, wyłapać je i np. unasiennić na raz, np. 10 sztuk, z pewnością musiałbym poświęcić więcej czasu niż w uwięziówce – zaznaczył pan Marcin
Człowiek „orkiestra”
O Marcinie Grzegrzułce z całą pewnością można tak powiedzieć. Jest nie tylko hodowcą i producentem mleka, ale – jak wcześniej wspomniałam – zajmuje się świadczeniem usług rolniczych.
Zobacz także
Pan Marcin jest też członkiem rady nadzorczej OSM Garwolin. Od lat systematycznie uczestniczy w wystawie zwierząt hodowlanych w Siedlcach.
- Taczka na trzech kółkach, to pomysł i wykonanie pana Marcina. Dzięki temu nadzwyczaj prostemu rozwiązaniu dokarmianie krów z ręki 6 razy dziennie jest lekkie i płynne
Jak na to wszystko znajduje czas?
– Nie byłoby to oczywiście możliwe, gdyby nie pomoc żony, rodziców i naszych synów – podkreślił na koniec pan Marcin.
- Diana i Marcin Grzegrzułkowie z synami: Mateuszem (na zdjęciu), Marcelem i Tomaszem, gospodarują na 100 ha, w miejscowości Nowy Zglechów (gm. Siennica, pow. miński). Rolnicy uprawiają 35 ha zbóż, 35 ha kukurydzy na kiszonkę oraz 30 ha trwałych użytków zielonych. Państwo Grzegrzułkowie są dostawcami Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Garwolinie, do której sprzedają około 700 tysięcy litrów mleka rocznie.